Dwie nazwy, przy pomocy których zwykle określa się działalność profilaktyczną, budzą moje poważne zastrzeżenia. Są to „profilaktyka uzależnień” i „profilaktyka patologii społecznych”. Coraz częściej namawiam, by się z nimi rozstawać. Ugruntowały się one, niestety, jako określenia instytucji, programów i publikacji. Można, oczywiście, nie przywiązywać zbyt wielkiej wagi do nazw, twierdząc, iż istotną rzeczą jest jedynie treść działania. Jednak nazwy te budzą pewne niewłaściwe skojarzenia i dezinformują, zamiast informować o tejże treści.
Dlaczego oponuję przeciw nazwie „profilaktyka uzależnień”? Otóż jeśli przyjrzymy się zarówno praktyce jak i potrzebom oraz oczekiwaniom związanym z profilaktyką, to okaże się, że chodzi o coś znacznie więcej niż zapobieganie uzależnieniom. Z badań wynika, że ludzie uzależnieni od alkoholu, w Polsce, Ameryce czy Szwajcarii, stanowią nie więcej niż dwa do trzech procent całej populacji. Oznacza to, że na setkę uczniów w szkole możemy przewidywać, że uzależnią się mniej więcej dwie, trzy osoby. Oczywiście nawet dla jednej osoby warto by było coś zrobić, by do tego nie dopuścić. Ale gdybyśmy upierali się przy twierdzeniu, że w profilaktyce chodzi tylko o to, by ludzie się nie uzależniali, to koncentrowalibyśmy się na bardzo małym procencie ludności, którego i tak prawdopodobnie nie udałoby się o wiele zmniejszyć.
Podobnie, chociaż trochę inaczej, rzecz się ma z narkotykami, przynajmniej w Polsce. W Ameryce rozmiary narkomani są o wiele większe. W Polsce jest w tej chwili około 40–50 tysięcy narkomanów, a liczy ona 40 milionów mieszkańców. Wynika z tego, że na 1000 osób uzależnia się jedna lub dwie osoby. I znowu jest to bolesny fakt, którego nie należy bagatelizować. Ale mylące jest wyobrażenie, ze ta niewielka grupa ludzi – (przyszłych) alkoholików i narkomanów – jest jedynym czy podstawowym adresatem działań profilaktycznych. A na to wskazuje wyżej wspomniana nazwa. Do jej powszechności przyczynia się zapewne dramatyzm i swoista „spektakularność” zjawisk związanych z narkomanią. Trzeba oczywiście dodać, że w przypadku części narkotyków, proces uzależniania się jest znacznie szybszy niż u osób pijących alkohol i wiek większości narkomanów jest znacznie niższy niż alkoholików.
Drugi termin – „profilaktyka patologii społecznych” – jest jeszcze bardziej dezinformujący. Określenie „patologia społeczna” nie występuje w krajach zachodnich. Jest produktem PRL–u – wymyślono je, kiedy już dłużej nie można było utrzymywać złudzenia, że socjalizm zlikwiduje wszystkie problemy. Miało sugerować, że życie społeczne w tym ustroju jest zdrowe, tak jak obiecano, tylko od czasu do czasu zdarzają się chore jednostki lub patologiczne środowiska, niepodatne na zbawienny wpływ socjalistycznego systemu. Określenie „patologia społeczna” miało wyraźnie charakter piętnujący, Dwuznaczne, bałamutne myślenie obciąża ten termin do dziś. Bo cóż to jest patologia społeczna po koniec dwudziestego wieku? Czy jest to coś złego, co wykracza poza zjawiska indywidualne i licznie występuje? Czy w takim razie choroby serca lub nowotwory są patologią społeczną? Czy tylko prostytucja i kradzieże? A korupcja urzędników lub nietrzeźwość kierowców? A łamanie prawa przez koncerny piwowarskie reklamujące alkohol?
Jeżeli alkoholicy i narkomani, czyli osoby uzależnione od alkoholu i innych substancji chemicznych to patologia społeczna, to trzeba uruchomić potępiający, stygmatyzujący stosunek otoczenia do chorych. I taką rolę często spełniała ta niesławna nazwa. Jej ukrytym celem jest wzbudzanie negatywnych ocen ze strony innej, zdrowej części społeczeństwa. A gdzie na przykład skierować potępienie dla alkoholizmu? Oczywiście skupia się ono na chorych osobach, które, jak wiemy, trzeba leczyć, a nie potępiać i piętnować. I jeszcze jedno kłopotliwe pytanie, czy osoby uzależnione od nikotyny to też patologia społeczna? To najliczniejsza grupa ofiar nałogu, który zabija wielokrotnie więcej ludzi każdego roku niż cały alkohol i inne narkotyki.
Nazwa profilaktyka patologii społecznych zupełnie nie pasuje do tych fragmentów działań profilaktycznych dla nieuzależnionych dorosłych, które uczą, jak kontrolować picie alkoholu. Jest dezinformująca w odniesieniu do pracy z nastolatkami, z których trzy czwarte sięga po alkohol dzisiaj wbrew prawu i ze szkodą dla siebie ale za kilka lat aż cztery piąte z nich będzie już „normalnymi” dorosłymi konsumentami alkoholu.
Podałem kilka powodów, dla których te dwa terminy: „profilaktyka uzależnień” i „profilaktyka patologii społecznych” wprowadzają zamieszanie w nasze myślenie o tej dziedzinie. A ogromnie potrzebujemy w niej klarowności i uściśleń, ponieważ jest ona stosunkowo nowa i wciąż jeszcze wymaga głębokiego namysłu i wielu nowych rozwiązań. Dlatego proponuję inną kategorię nadrzędną – jest nią termin „profilaktyka problemowa”.
Ta nazwa informuje, że istnieje pewna ilość problemów o charakterze zdrowotnym, behawioralnym, środowiskowym, czasem moralnym, oraz że wierzymy, iż możemy im zapobiegać lub je zmniejszać, a zatem podejmujemy pewne działania profilaktyczne. W takiej sytuacji teoretycznej naturalną i pożądaną rzeczą jest nazwanie problemu, któremu chcemy zapobiegać. Na przykład interesuje nas profilaktyka problemów związanych z alkoholem i innymi substancjami. Jasno wówczas można odróżnić ten rodzaj profilaktyki od innych np. profilaktyki problemów seksualnych czy profilaktyki próchnicy lub AIDS. Przy tej terminologii, unikamy stygmatyzacji i potępiania. Czytelnie określając zakres naszej działalności, możemy następnie precyzyjniej mówić o problemach, którym uprawiany przez nas rodzaj profilaktyki ma zapobiegać lub je zmniejszać. I tu przechodzimy do rozważań o celach profilaktyki. Stanowią one zarazem dalszą część mej polemiki z jej dotychczasowymi określeniami.
Cele profilaktyki problemowej
- zapobieganie i zmniejszanie szkód, które aktualnie występują w życiu młodych ludzi w związku z zażywaniem przez nich alkoholu i innych substancji;
- zapobieganie przyszłym szkodom, w tym uzależnieniu, które mogą się pojawić po dłuższym zażywaniu;
- zmniejszanie szkód wynikających z zażywania alkoholu i innych substancji przez inne osoby z otoczenia młodych ludzi;
- promocja zdrowia i rozwijanie zdolności do prowadzenia zdrowego życia.
Ten pierwszy cel jest najważniejszy. Używanie nazwy „profilaktyka uzależnień” zaciemnia go. O ile bowiem zagrożenie uzależnieniem obejmuje 2-3 procent, to, jak wskazują nasze analizy, co najmniej 20-30 procent młodych ludzi doznaje aktualnie zagrożeń związanych z piciem alkoholu w przeszłości i teraz. Podstawowym zadaniem programów profilaktycznych powinno być zmniejszanie spożycia oraz jego szkodliwości, ponieważ problemy wynikają zarówno z samego faktu spożycia jak i ze sposobu spożywania alkoholu – można pić np. w niewłaściwych okolicznościach, za dużo itp.
Natura tych szkód jest różnoraka. Oczywiste jest, że alkohol uszkadza proces rozwoju intelektualnego i emocjonalnego. Rzadziej zauważamy – a jest to niezwykle istotne – że szkody dotyczą ciężkiej pracy, którą wykonuje nastolatek. Dorośli zwykle nie postrzegają swoich dzieci jako osób ciężko pracujących. Ja uważam, że nasze dzieci bardzo ciężko pracują, w dodatku w szkodliwych warunkach podwyższonego stresu, ciągłej oceny i braku wsparcia. Który dorosły wytrzymałby sytuację, w której szef wielokrotnie w tygodniu sprawdza i ocenia jakość jego pracy, a w przypadku negatywnej oceny zawiadamia rodziców lub inne ważne osoby i stosował publiczne kary?
A tak wygląda życie naszych dzieci. Jeżeli jeszcze nie należą do wyjątkowo zdolnych, są zmuszane do pracy, która trwa 8-10 godzin dziennie. Z punktu widzenia praw międzynarodowych jest to nadużycie. Przy tak ciężkiej i wymagającej pracy nawet niewielkie ilości alkoholu obniżają zdolność do jej wykonania (nie mówię o narkotykach, bo skala ich zażywania jest stosunkowo mała). Poza tym , że podwyższa się poziom stresu, także zachodzi inne bolesne i dalekosiężne zjawisko: rozpoczyna się mianowicie niekorzystna zmiana losów życiowych młodego człowieka. Popijające dzieci gorzej się uczą, a więc maleją ich szanse na średnie i wyższe wykształcenie. Trafiają na tzw. „dolną ścieżkę edukacyjną”, co oznacza, że będą miały gorszą sytuację materialną, większy poziom frustracji społecznej, a także (tak!) niektóre z nich będą krócej żyły (z badań przeprowadzonych w 1996 roku wynika, że jednym z czynników wpływających na długość życia mężczyzn jest poziom wykształcenia). Nie są to konsekwencje uzależnienia, lecz „zwykłego” popijania. Dodać do tego można wiele innych szkód: zaburzenia zachowania, drobna przestępczość, niepożądane ciąże, ryzyko zakażenia chorobami wenerycznymi itd. Nawet jeżeli młody człowiek tylko od czasu do czasu się upije, może popełnić błąd rzutujący na całe jego życie. Zatem cel pierwszy – zapobieganie aktualnym szkodom związanym ze spożywaniem alkoholu – jest absolutnie najistotniejszy i … najtrudniejszy do realizacji.
Drugi cel – zapobieganie przyszłym szkodom – oparty jest na założeniu, że nawet jeżeliby udało się utrzymać abstynencję lub bardzo niski poziom spożycia w grupie wiekowej do 18 roku życia, to najprawdopodobniej 90 na 100 osób z tej grupy będzie konsumentami alkoholu w przyszłości. W związku z tym warto by było, by programy profilaktyczne przygotowywały do rozsądnego i uważnego obcowania z alkoholem i z innymi substancjami. Przeciwdziałanie nadużywaniu alkoholu, zapobiega oczywiście i uzależnieniu się, o ile uczula na fakt, iż do uzależnienia prowadzi nadmierne picie. Końcowy efekt zależy od konsumenta alkoholu, który albo wystawi się na ryzyko uzależnienia, pijąc często i dużo, albo będzie pił powściągliwie i umiarkowanie. W tej części nazwa „profilaktyka uzależnień” byłaby jeszcze najbardziej uzasadniona, choć nie wskazywałaby na podstawowe zadanie tj. powstrzymanie nadużywania alkoholu.
Dużą wagę przywiązuję do trzeciego celu, który w wielu programach profilaktycznych był do niedawna zaniedbywany. Chodzi o zmniejszanie szkód, których doznają młodzi ludzie z powodu picia innych, przede wszystkim członków swej rodziny, ale nie tylko. Rozmiary tych szkód pokazała nam kampania „Sonda 21”, kiedy zapytaliśmy dzieci – a były to dzieci nie tylko alkoholików – o przykrości zadane im przez osoby pijące, których nie zapomną do końca życia. Jak pamiętamy takie doświadczenia były udziałem ponad 30 % nastolatków.
Co to znaczy zapobiegać tym szkodom? Przede wszystkim pomóc dzieciom alkoholików w lepszym zrozumieniu powodów, dla których ich rodzice w pewnych sytuacjach zachowują się głupio, ohydnie i agresywnie, ponieważ jedną z trudniejszych rzeczy jest dla dziecka niezrozumiałość takich zachowań. Dlaczego rodzic, który miał być opoką i autorytetem okazuje się brutalem i chamem? Nie rozumiejąc, co się stało z tym rodzicem, a będąc z nim bardzo związane, dziecko zaczyna obciążać siebie odpowiedzialnością za jego „wyskoki”. Dostarczenie wiedzy na temat choroby alkoholowej i jej skali pozwala skrzywdzonym dzieciom zdjąć z siebie ciężar tej odpowiedzialności i pozbyć się poczucia napiętnowania: wiedząc, że to się zdarza innym, nie czują się już tak naznaczone i osamotnione. Oczywiście pod warunkiem, że wychowawcy będą umieli się tym zająć i nie wystawią tych dzieci na ośmieszenie i wstyd w klasie. Innym zadaniem programów profilaktycznych może być tutaj wskazywanie ty dzieciom alternatyw: miejsc, zainteresowań, grup, które mogą złagodzić ich ból i umożliwić przetrwanie w dysfunkcyjnej rodzinie. No i wreszcie niebagatelną rzeczą jest tworzenie ścieżek do uzyskania pomocy indywidualnej. Dzieciom tym nie można pomagać na terenie klasy; ich rówieśnicy zwykle nie rozumieją ich problemu i istnieje zbyt wielkie ryzyko ich powtórnego zranienia. A trzeba im ulżyć w cierpieniu, powiedzieć, że choroba rodziców to nie ich wina i że ich los nie musi być całkowicie beznadziejny. Jest to jedno z priorytetowych zadań profilaktyki problemów związanych ze spożywaniem alkoholu i już nijak się nie ma do jej poprzednich nazw.
Profilaktyka a wychowanie i psychoterapia
Portret profilaktyki problemowej zyska na wyrazistości, gdy porównamy ją z wychowaniem oraz z psychoterapią, które albo się o nią zazębiają albo wydają się być do niej podobne. Często można spotkać się z opinią, że profilaktyka nie jest niczym innym jak tylko dobrym wychowaniem, i właściwie nie należy ją traktować jako osobną dziedzinę, lecz jako jeden z nurtów wychowania. Uważam jednak, że chociaż profilaktyka faktycznie należy do szerokiego obszaru wychowania, są powody by wyodrębnić ją na specyficznej zasadzie – mianowicie jako figurę na tle, i to nie tylko na tle wychowania, ale także na tle życia szkoły, środowiska itd. Po pierwsze profilaktyka ma takie cele, których do tej pory nie formułowano explicite w żadnym z programów wychowawczych i dydaktycznych. Po drugie sposoby osiągania tych celów różnią się w istotny sposób od sposobów osiągania celów wychowawczych. Niestety, bo marzeniem moim jest, by nie było pomiędzy nimi aż takiej różnicy.
Ale szkoła zajmuje się wychowaniem raczej deklaratywnie niż faktycznie i dużo czasu musi jeszcze upłynąć, zanim wykorzysta i zastosuje istniejącą już od dawna wiedzę psychologiczną o procesie wychowawczym. Powszechnie już wiadomo, że zmiana w człowieku, małym i dużym, jest pochodną doświadczenia. Programy profilaktyczne, którym chodzi o głębokie zmiany, odwołują się do doświadczenia, przynajmniej po części. Szkoła natomiast nie jest zainteresowana uczeniem w oparciu o doświadczenie, choć jest to jedyna droga do realizacji istoty wychowania czyli ukształtowania pożądanych cech i rozwoju osobistego dziecka. Profilaktyka stanowi więc mocną figurę na tle wychowania i , w moim przekonaniu, działania przez nią podejmowane odegrają istotną rolę w jego unowocześnieniu. Innym powodem, dla którego warto wyodrębnić ją od wychowania, jest fakt, iż wykracza ona poza tradycyjne terytoria wychowawcze, takie jak rodzina i szkoła, i ma ambicje zapuszczania korzeni w miejscach pracy, zamieszkania w szerszych społecznościach lokalnych itd.
Jeśli chodzi o odniesienie profilaktyki do psychoterapii, to, moim zdaniem, są to dwie odrębne dziedziny i niewiele jest między nimi zbieżności. Różnice dotyczą sytuacji, w której się pracuje. Praca psychoterapeuty oparta jest na konwencji spotkania. Przychodzi do niego osoba, która cierpi, i jego zadaniem jest uleczenie jej procesu chorobowego. Inaczej rzecz się ma z profilaktykiem. Sam wychodzi do tych, którzy go nie proszą o pomoc. I jest to zwykle większa lub mniejsza grupa ludzi, nie zaś kameralne spotkanie. Jego zadanie jest o wiele mniej uchwytne i konkretne. Ma przeciwdziałać zagrożeniu, które nie jest tak wyraźnie określone, jak zaburzenie psychiczne. W przeciwieństwie do terapeuty, mającego do czynienia z teraźniejszą dolegliwością, pracuje zwykle dla przyszłości czyli boryka się z czymś, czego, by tak rzec, nie widać gołym okiem. Stoi często przed podstawowymi pytaniami i dylematami dotyczącymi samej natury człowieka. Trudniej zmierzyć efekt jego wysiłków, a czasem nawet uzasadnić sens jego pracy.
Odmienność praktyki terapeutycznej od profilaktycznej nie ulega zatem wątpliwości. Częściowo natomiast pokrywają się ze sobą ich źródła teoretyczne, takie jak wiedza o człowieku, psychologia procesu zmian itd. Mówię „częściowo”, ponieważ profilaktyka sięga także do tych zasobów wiedzy, które raczej nie interesują psychoterapii. Jest to wiedza o roli środowiska i kultury w kształtowaniu człowieka. Ponadto, jeżeli nawet czerpią z podobnych źródeł, to czynią to inaczej: psychoterapia jak gdyby „wchodzi głębiej” w człowieka i czyni większy użytek z psychologii. Podobieństwo źródeł istnieje także w obszarze, który nazywam „kompetencjami psychologicznymi”. Powinni je posiadać i korzystać z nich i psychoterapeuci i osoby zajmujące się profilaktyką. I jedni i drudzy powinni np. mieć zdolność do wnikliwego rozumienia drugiego człowieka i konstruktywnego komunikowania się z nim. Nie należy utożsamiać tego rodzaju kompetencji z procedurami i technikami psychologicznymi – tu znowu znajdujemy znaczne różnice między psychoterapią a profilaktyką.
Przy okazji naszych porównań warto wspomnieć o pokrewieństwie profilaktyki z psychoedukacją o tyle, o ile ta ostatnia stanowi jedną z metod szkoleniowych dla ludzi zajmujących się profilaktyką. Związki między jedną a drugą stają się jednak niebezpieczne w chwili, kiedy osoby te, po atrakcyjnych szkoleniach na treningach psychologicznych, usiłują dosłownie i bezpośrednio przenosić metody treningowe do swej pracy. Jak wiadomo, nie sprawdziły się one w klasach szkolnych. Jedną z przyczyn tego niepowodzenia jest fakt, iż moc psychoedukacji jest związana, między innymi, z naruszaniem stereotypów i uwalnianiem się od wewnętrznych schematów w celu rozpoczęcia własnych, dorosłych poszukiwań.. Dzieci i młodzież nie mają jeszcze dostatecznie wykształconego poczucia tożsamości , ich światopogląd jest chwiejny i kruchy, potrzebują konstruktywnych wzorów i struktur sytuacyjnych i interpersonalnych.
Podstawowe środowiska oddziaływań profilaktycznych
Nowoczesna profilaktyka powinna przebiegać równocześnie w wielu środowiskach, o których do tej pory myśleliśmy oddzielnie. Należą do nich:
- szkoła (a w szczególności klasa szkolna)
- rodzina
- społeczność lokalna
- globalne środowisko kulturowo-społeczne realizujące się za pomocą globalnych przekazów kulturowych, medialnych, generacyjnych itp.
Profilaktyka powinna oddziaływać na wszystkie cztery środowiska. W praktyce największy wpływ wywieramy, oczywiście, na klasę szkolną. Stosunkowo niewiele programów profilaktycznych obejmuje całą szkołę. Należy do nich np. NOE, który przewiduje duży show w szkole. W innych programach zakłada się tylko, że nauczyciele realizujący je w swoich klasach będą rozprzestrzeniać ich idee wśród swoich kolegów. Ale to za mało, brak tu odpowiednich metod i technik. Choć i tak trzeba podkreślić osiągnięcia profilaktyki w oddziaływaniu na szkołę.
Trudniej nam dotrzeć do rodziny. Praca profilaktyczna w szkole jest w dużym stopniu sprawą technologii, która podlega ocenie i którą można ulepszać. Natomiast rodziców możemy tylko inspirować, dawać im pewne narzędzia, a już wyłącznie od nich zależy, co z tym zrobią. Ważnym czynnikiem zwiększającym udział rodziny w oddziaływaniach profilaktycznych byłoby niewątpliwie zbliżenie między szkołą a domem. Niestety, do tej pory te dwa obszary były od siebie prawie całkowicie oddzielone. Na szczęście, istnieje kilka procesów społecznych wskazujących na pozytywną zmianę, między innymi przejmowanie szkół przez gminy. Szkoła przechodzi w gestię dorosłych mieszkańców gminy, czyli rodziców, co na pewno spowoduje większe zainteresowanie jej funkcjonowaniem. Miejmy także nadzieję, że powoli zmieni się wyobrażenie o tym, komu szkoła ma służyć. Przedtem miała przysposabiać dzieci do abstraktu zwanego „systemem społecznym”, czynić z nich posłuszne „elementy” tegoż systemu. Teraz szkołę czeka odkrycie, iż ma służyć dziecku i jego potrzebom oraz rodzinie. Podobną rolę mają spełniać rodzice. Taka reorientacja jest jedną z najważniejszych przemian prowadzących obydwa te środowiska do wspólnego działania na korzyść naszych dzieci.
Trzecim obszarem oddziaływań profilaktycznych jest społeczność lokalna. Wiadomo już, że ten sam szkolny program profilaktyczny może być mniej lub bardziej efektywny, w zależności od tego, co się dzieje dookoła: czy sprzedawcy sprzedają alkohol nieletnim, czy burmistrz pozwala na spożywanie alkoholu przy okazji imprez sportowych lub muzycznych, jaka jest oferta na wolny czas dla młodzieży itd. Nie wolno pomijać tego faktu. Osoby zajmujące się profilaktyką na danym terenie powinny, w miarę możliwości, obejmować swą działalnością cały ten teren i dążyć do tworzenia lokalnych koalicji profilaktycznych.
Najtrudniej nam uzyskać wpływ na globalne przekazy kulturowe i medialne z tej prostej przyczyny, że sprawują nad nimi władzę siły i idee zupełnie odmienne od naszych. Nakłady finansowe na działania promujące alkohol są niepomiernie wyższe niż wydatki na profilaktykę. Sytuację pogarsza fakt, iż trafiliśmy na taki moment historyczny, w którym dominuje ideologia liberalizmu wolnorynkowego i wolność operacji biznesu stała się niemal nową religią. Kompleksy postkomunistyczne ostro przeciwstawiają się każdej formie ograniczania swobody, ekspansji i inicjatywy, bez względu na ich wartość moralną. Ogromna dysproporcja sił nie oznacza jednak, że mamy rezygnować z tej sfery oddziaływań, ponieważ nie sposób przecenić jej roli w kształtowaniu postaw ludzkich.
Obszary zamierzonych zmian
Teraz sięgnijmy w głąb oddziaływań profilaktycznych by określić ich naturę. Mają one wprowadzać pewne pożądane zmiany zarówno w człowieku jak i w jego środowisku. Innymi słowy, są to zmiany dwojakiego rodzaju: wewnętrzne i zewnętrzne. Chcemy, by nastolatek zaczął żyć mądrzej i rozsądniej. I pragniemy również, aby zmieniło się jego bliższe i dalsze otoczenie – by stało się ono bezpieczniejsze dla niego i wspierało trzeźwe, zdrowe życie. Jeśli na przykład uczymy go odmawiać, to jednocześnie zmierzamy do tego, by z grupy jego rówieśników wykorzenić obyczaj namawiania do picia i ośmieszania w razie odmowy. Oddziałując na społeczność lokalną dążymy do zmiany postawy sklepikarzy, zachowania policjanta czy trenera sportowego itd.
Wskazałem kilka przykładów zmian zewnętrznych i omówiłem w poprzednim punkcie kręgi środowiskowe, w których chcielibyśmy ich dokonywać. Czas zająć się wewnętrznymi obszarami zamierzonych zmian. Inaczej można je nazwać poziomami funkcjonowania psychologicznego.
Po pierwsze, oddziaływania profilaktyczne adresowane są do poziomu intelektualnego. Zwiększamy ilość wiedzy i informacji, które, naszym zdaniem, mogą zmotywować młodego człowieka do wyboru zdrowszego stylu życia.
Po drugie, ważne jest także kształcenie i koncentrowanie uwagi młodego człowieka wokół spraw ważnych dla jego zdrowia i trzeźwego życia Należy ją odróżnić od poprzedniego poziomu. Ktoś może wiele wiedzieć na temat szkodliwości spożywania alkoholu, ale gdy znajdzie się w okolicznościach skłaniających do picia, zapomina o całej swej wiedzy. Jednym z powodów tego zjawiska jest niewystarczająca koncentracja uwagi. W umyśle tej osoby informacje o alkoholu nie zostały dostatecznie mocno i wyraziście zapisane i nie wykształcono w niej wystarczającej uważności, dającej moc kontroli w sytuacjach zagrożenia. Koncentracji uwagi na pewno nie sprzyja monotonna godzinna pogadanka. Natomiast treści podawane w sposób atrakcyjny, odwołujące się do doświadczenia i wyobraźni, trafiają w samo centrum uwagi (lub blisko niego) i w związku z tym są łatwiej przywoływane w chwili, gdy trzeba je zastosować w praktyce . Nie jest to kwestia pamięci, lecz raczej pewnego rodzaju dostępności, wynikającej ze skupienia uwagi na jakiejś sprawie. Wyrabianiu zdolności koncentrowania (i wyłączania) uwagi służą także różne formy medytacji i relaksacji. Zdolność ta jest istotną częścią wyposażenia psychicznego. W mądrze pomyślanej szkole powinno się znaleźć miejsce na ćwiczenia medytacyjne.
Wspominałem wcześniej o doświadczeniu. Wśród wewnętrznych obszarów zmian zamierzonych przez profilaktykę ten trzeci poziom odgrywa kluczową rolę. Faktycznie program profilaktyczny zaczyna przynosić efekty dopiero wtedy, kiedy uruchomi znaczące doświadczenia osobiste. Wiemy już, że w strukturze i metodach dzisiejszej szkoły poziom ten jest pomijany i ignorowany, a ściślej mówiąc, staje się jedynie przedmiotem oddziaływań negatywnych. Dzieci nie wiedzą np., co to jest sukces, ponieważ w szkole polskiej daje się prawie wyłącznie negatywne wzmocnienia, w przeciwieństwie do szkoły amerykańskiej, gdzie nauczyciel zachwyca się najdrobniejszymi osiągnięciami swych uczniów. Znaczące doświadczenia – z wyjątkiem jednego: doświadczenia zagrożenia – nie wiążą się młodemu człowiekowi z lekcją. Trudno w związku z tym przełamywać bariery między uczniami a dorosłymi realizującymi w szkole programy profilaktyczne tak, aby relacje między nimi były okazją do głębszych doświadczeń. Największą szansą uruchomienia poziomu doświadczenia jest dla profilaktyki szkolnej wykorzystanie relacji rówieśniczych. Każdy program powinien zawierać zadania oparte na pracy i współdziałaniu w małej grupie rówieśników. Dzieci mogą np. omawiać coś, rozwiązywać lub dzielić się czymś w 5-6 osobowym zespole, a potem jedno z nich może to referować na większym forum.
Następnym – czwartym z kolei poziomem funkcjonowania psychologicznego, do którego chcielibyśmy trafić, jest poziom umiejętności. By je wykształcić, trzeba nie tylko dostarczyć wiedzy, skoncentrować uwagę i dać znaczące doświadczenie, ale także ćwiczyć nowe zachowanie. Przykładem może być tu ćwiczenie umiejętności odmawiania lub nowego sposobu komunikowania się – mówienia o swych uczuciach, uważnego słuchania itp. Ale ogólnie rzecz biorąc, dotychczasowe programy profilaktyczne poświęcały tej sprawie zbyt mało miejsca.
Niesłychanie ważnym, piątym, obszarem wewnętrznym jest poziom postaw i wartości. Chcemy podejmować z młodymi ludźmi dialog na tematy zasadnicze: „po co?”, „dlaczego?” itp. Odpowiedź, że „nie należy pić, bo to powoduje szkody” nie wystarcza im. Chcemy wzmacniać takie wartości, jak prawda, dobro, miłość, wolność, i wskazywać, że spożywanie alkoholu i innych substancji zagraża im. Budowanie świadomości związku między wartościami a faktycznym zachowaniem wymaga pewnego wysiłku. Ale chodzi nam nie tyle o te „wielkie”, kierunkowe zasady postępowania, lecz także o pewne wymogi normatywne – wyobrażenie o tym, co należy robić w danych okolicznościach, bo wszyscy inni to robią. W polskiej profilaktyce sprawie tej wiele uwagi poświęca Krzysztof Wojcieszek. Ważnym motywem skłaniającym kogoś do picia lub powstrzymywania się od niego jest chęć upodobnienia się do innych czyli spełnienia swoistych norm otoczenia. Praca zmierzająca do zmian na tym poziomie ma zatem duże znaczenie. Podsumowując tę część mych rozważań, wyliczę wszystkie wyżej omówione poziomy wewnętrzne człowieka, na których chcemy dokonywać zmian poprzez oddziaływania profilaktyczne:
- poziom intelektualny
- poziom uwagi
- poziom doświadczenia
- poziom umiejętności
- poziom postaw i wartości
Zawód – profilaktyk?
Na zakończenie chciałbym się odnieść do pytania, które często słyszę: czy uprawianie profilaktyki powinno być odrębnym zawodem, czy też nie? Odpowiem tak: byłoby pożądane, aby część ludzi z nią związanych uczyniła z niej swój podstawowy zawód – aby szkolili się w niej, rozwijali ją i służyli swą fachowością nie tylko dzieciom i rodzicom, ale także innym. Jest to bowiem rodzaj działania wymagający pewnych niemałych kwalifikacji, które trudniej byłoby zdobyć ludziom poświęcającym czas i uwagę uprawianiu innego zawodu. Z drugiej strony uważam, że każdy, kto zajmuje się wychowaniem, powinien uzyskać umiejętności i kompetencje w tej dziedzinie, nie zmieniając swej profesji psychologa, nauczyciela czy rodzica.