Profilaktyce zdrowia wśród dzieci poświęcono w ostatnich latach sporo uwagi. Za główne zagrożenie uznana została otyłość – stad koncentracja na kwestii dobrej diety i ruchu, a także programy ministerialne takie jak „Mleko w szkole”, czy „Warzywa i owoce w szkole”, czy wreszcie zmiany przepisów dotyczących tego, co może być sprzedawane w szkolnych sklepikach. Na korytarzach wielu szkół podstawowych wiszą kolorowe piramidy żywienia, a w klasach organizowane są specjalne zajęcia na temat tego, co należy jeść i jak zdrowo żyć.
Razem z innymi badaczkami Interdyscyplinarnego Zespołu Badań nad Dzieciństwem UW postanowiłyśmy sprawdzić, co na temat zdrowia i zdrowego trybu życia myślą same dzieci. W latach 2013–2015 w ramach finansowanego ze środków Narodowego Centrum Nauki grantu pt. „Zdrowie w opiniach dzieci. Perspektywa childhood studies”, przeprowadziłyśmy pogłębione wywiady etnograficzne (zarówno indywidualne jak i w małych grupach fokusowych) z około setką dzieci w wieku od 9 do 11 lat. Chciałyśmy przede wszystkim dowiedzieć się, co się dzieje z wiedzą, którą za pośrednictwem lekcji i programów próbują dzieciom przekazać dorośli, w jaki sposób dzieci tę wiedzę przyjmują, przetwarzają i rozumieją. A także spróbować zobaczyć, czy istnieje jakaś inna – odrębna, dziecięca – wiedza na temat zdrowia. Efektem naszej pracy była między innym książka „Dzieci i zdrowie. Wstęp do childhood studies” (red. Magdalena Radkowska-Walkowicz i Maria Reimann), w której szczegółowo przedstawiamy wyniki naszych badań. W niniejszym artykule chciałabym się skupić na tym, w jaki sposób w wyobrażeniach dzieci, które dobrze przyswoiły sobie przekazywaną przez dorosłych wiedzę o tym, co zdrowe, a co niezdrowe, to co uznawane za niezdrowe jest z jednej strony wstrętne, a z drugiej – fascynujące i pociągające.
Roześmiane brokuły, tańczące marchewki
W ramach badań, które prowadziłyśmy z dziećmi, prosiłyśmy je między innymi o stworzenie planu domu z zaznaczeniem „miejsc zdrowych” i „miejsc niezdrowych”, narysowanie „zdrowego i niezdrowego człowieka”, narysowanie zdrowych i niezdrowych rzeczy, które dzieci lubią i tych, których nie lubią, i stworzenie kolażu – przeznaczonego dla innych dzieci plakatu zachęcającego do zdrowego życia.
Pierwszym, co rzucało się w oczy, było w jak dużym stopniu dzieci przyswoiły przekazywaną w szkole (a także w domu, przez rodziców, głównie – jak twierdziła większość naszych rozmówczyń i rozmówców – przez matki) wiedzę. Na dziecięcych rysunkach występowały uśmiechnięte brokuły i marchewki, a centrum zła na mapach mieszkań nierzadko był – narysowany na czarno – telewizor, od którego nie tylko „psuje się wzrok”, ale też jest zachętą do siedzenia na kanapie zamiast radosnego ruchu na świeżym powietrzu (w prowadzonych w latach 2013–2015 badaniach kilka razy pojawiła się wprawdzie kwestia smogu i maseczek, jednak dla większości dzieci bycie na zewnątrz – choćby na balkonie – było nadal źródłem zdrowia).
W rysunkach i narracjach dzieci zdrowie jest opisywane jednocześnie w kategoriach estetycznych i etycznych. To co zdrowe jest ładne, uśmiechnięte, miłe i dobre, to co niezdrowe – brzydkie, wykrzywione, złe i samo sobie winne. Widać to doskonale na rysunkach, na których dzieci miały stworzyć obraz zdrowego i niezdrowego człowieka. Zdrowa postać była roześmiana, podporządkowywała się normom, a dzięki temu, że robiła to, co należy – była ładna i zadowolona. Niezdrowa postać przeciwnie – przez swój brak poszanowania dla zasad kończyła bardzo źle. Dzieci rzadko rysowały kogoś, kto po prostu się rozchorował albo złamał nogę (wtedy jednak często też, zamiast współczucia, mówiły o winie osoby, która chodziła bez czapki, albo nie była wystarczająco uważna). Większość niezdrowych nie była po prostu chora, ale raczej przynależała do zupełnie innej kategorii: były więc osoby grube, o zielonych, powykrzywianych twarzach, z papierosami w ustach i butelkami alkoholu w rękach, a nawet – z rogami i diabelskim ogonem.
Kiedy dzieci rysowały niezdrową postać dużo się śmiały, wyraźnie znajdując przyjemność w wynajdywaniu coraz to nowych dowodów jej winy, takich jak chodzenie do McDonalda, picie alkoholu czy nieczesanie włosów i niezapinanie kurtki. I choć niezdrowa postać jest przede wszystkim komiczna, jest takżę demoniczna – dzieci wprawdzie się z niej śmieją, ale z pewnością nie chciałyby być takie jak ona, a tym grozi nieprzestrzeganie zasad. A przecież dzieci nie ukrywają, że same lubią jeść w McDonaldzie, że uwielbiają słodycze i gry komputerowe. W wywiadach prowadzonych w małych grupach fokusowych aspekt lęku znikał w wybuchach ogólnej wesołości, jednak w wywiadach indywidualnych dzieci czasem przyznawały, że konieczność ciągłego pilnowania się bywa dla nich ciężarem. „Czasami… czasami staję przed lustrem”, powiedziała mi dziewięcioletnia dziewczynka w trakcie indywidualnego wywiadu, „i widzę, że jestem chuda… a potem [śmieje się, wydaje mi się, że jest w tym śmiechu zawstydzenie] dwa dni później staję przed lustrem i widzę, że znowu mam większy brzuch… (…) biorę komputer, stawiam go sobie tutaj, tam puszczam różne filmiki z Internetu, gdzie panie pokazują, jakie ćwiczenia można robić… na… na… właśnie na… na różne rzeczy”. Całkowite wymieszanie kategorii estetycznych i etycznych w myśleniu o zdrowiu sprawia, że dzieci czują się moralnie odpowiedzialne, a bycie zdrowym (czyli także szczupłym i ładnym) jest wynikiem bycia „grzecznym” i przestrzegania zasad. Zdaniem dzieci, z którymi rozmawiałam, przykładem osób nieprzestrzegających zasad są często nastolatki. I to w sposobie mówienia o nastolatkach można zaobserwować, że w myśleniu dzieci o zdrowiu jest pewna ambiwalencja, a ci, którzy pogardzają roześmianymi brokułami są nie tylko „głupi”, ale też jakoś piękni.
Chipsy i alkohol, czyli straszne nastolatki
W opowieściach i na rysunkach dzieci, które wzięły udział w naszych badaniach, występują czasem nastolatki – starsze rodzeństwo, albo widywani na ulicach gimnazjaliści. W opiniach moich rozmówców te starsze dzieci są często, jak powiedziała o swojej siostrze jedna z dziewczynek, „starsze, ale głupsze”. Czasami zamykają się w pokoju i siedzą tam całymi dniami nie odsłaniając nawet zasłon, nie odrywają wzroku znad telefonów, mają też własne pieniądze, za które kupują sobie różne zakazane rzeczy – na przykład chipsy. Dzieci zarzucają nastolatkom nadmierne objadanie się i „chuligaństwo”. A jednak w całej tej krytyce można również odnaleźć element fascynacji.
Dobrze widać ja na rysunku dziewięcioletniej dziewczynki przedstawiającym dwie osoby, niezdrową, która „poszła na wagary” i zdrową, grzeczną, która, żeby chronić się przed smogiem założyła nawet maseczkę.
Wagarowiczka wybrała się do MaDonalda, w lewej ręce trzyma (niezdrowy!) koktajl, w prawej – palącego się papierosa. Ręka z papierosem uniesiona jest w górę – w geście radości? zwycięstwa? – płaszcz dziewczynki jest rozpięty, włosy rozpuszczone. Druga dziewczynka, w przeciwsmogowej maseczce, zapiętym płaszczyku i włosach uczesanych w dwa warkocze, grzecznie stoi przed budynkiem szkoły. I chociaż ta pierwsza jest „niezdrowa” (niegrzeczna i może nawet niedobra), a ta druga zdrowa – trudno nie zadać sobie pytania: którą dziewczynką wolałabyś być?
Zapytane wprost dzieci oczywiście twierdzą, że lepiej być zdrowym, niż niezdrowym. Kiedy jednak pozwolić im dłużej mówić na ten temat sprawa okazuje się nie być aż tak prosta. Niezdrowy „się cieszy, że je co lubi”, mówi jedno z dzieci. „I nie ma żadnych problemów, bo nic go nie obchodzi”. Niezdrowy nie przejmuje się nakazami i zakazami, chodzi gdzie chce i robi, co chce, krótko mówiąc – jest wolny. Ta wolność może przybierać skrajną formę, jak w przypadku tego, który „jest pijany i nie ma problemów. I właśnie nie chodzi do pracy, no bo kradnie”, jest w niej jednak coś pociągającego.
Podsumowanie
Opowieść dzieci o zdrowiu można rozumieć jako opowieść o zasadach, o nagrodzie za ich przestrzeganie i karze za łamanie. Ci, którzy zasad przestrzegają – to znaczy jedzą to co należy (a nie to, na co ma się ochotę), uprawiają sport (co akurat większość dzieci wydaje się robić ze szczerą radością) i unikają telewizji i gier komputerowych (w które niektórzy chłopcy jak szczerze przyznawali podczas wywiadów, mogliby grać bez przerwy) – będą szczupli, ładni i uśmiechnięci. Tych, którzy zasady łamią spotka zasłużona kara: będą grubi, brzydcy i niezadowoleni. Z pewnością dla niektórych dzieci konieczność ciągłego kontrolowania siebie samych jest źródłem stresu, jak w przypadku cytowanej dziewięciolatki, która codziennie sprawdza przed lustrem, czy nie urósł jej brzuch. Inne dzieci – jak choćby chłopcy, którzy chcieliby całymi dniami siedzieć przed komputerem – zdają się w tej sprawie na rodziców, i przyjmują wyznaczone przez nich zasady (np. pół godziny grania na komputerze dziennie).
Programy, których celem była profilaktyka zdrowia wśród dzieci z pewnością okazały się o tyle skuteczne, że nauczyły dzieci, co jest zdrowe, a co nie. Większość z ponad setki naszych rozmówczyń i rozmówców (choć należy zastrzec, że były to w większości dzieci mieszkańców warszawskiej klasy średniej) była dobrze przeszkolona z piramidy żywienia, szkodliwości cukru i śmieciowego jedzenia, a także zbawiennego wpływu ruchu na zdrowie. Można się jednak zastanawiać, na ile oparta na nakazach i zakazach, a także – w każdym razie tak można wnioskować z opowieści o niezdrowym człowieku – na straszeniu, próba wymuszenia na dzieciach posłuszeństwa, będzie tak naprawdę skuteczna. Dzieci, z którymi rozmawiałyśmy są wciąż jeszcze małe i w swoich praktykach bardzo zależne od dorosłych. To dorośli ostatecznie decydują, czy dzieci zjedzą frytki, czy nie, ile wypiją coca coli i jak długo będą mogły grać na komputerze. Dzieci, z którymi rozmawiałyśmy wydają się z ulgą poddawać woli rodziców – tym sposobem nie muszą na siebie brać ciężaru odpowiedzialności, a jednocześnie nie grozi im, że skończą jak straszna postać z niezdrowego obrazka. Jednak w nieposłuszeństwie jest coś pociągającego, co najlepiej widać w sposobie opisywania przez dzieci nastolatków. Jest w nim jednocześnie poczucie wyższości i przygana (dzieci czują się mądrzejsze, bo przestrzegają „dorosłych” zasad) i rodzaj tęsknoty i zazdrości.
W rozmowach z dziećmi o zdrowiu ujawnia się napięcie między wiedzą o tym, jak powinno być, jak postępuje ktoś mądry, rozważny i dobry, a pragnieniem wolności, robienia tego, co się chce, niezważania na zewnętrzny przymus. I chociaż samo to rozdarcie jest pewnie większości dorosłych doskonale znane, pewnie nie wszyscy zdają sobie sprawę, że tak podobnie doświadczają go dzieci.