Bardzo często w trakcie spotkań z młodzieżą, także podczas szkoleń dla nauczycieli czy lekarzy, zdarza mi się słyszeć pytania: „Znajomy z pracy/szkoły bierze narkotyki; jak mogę mu pomóc?” albo „Jak mogę pomóc przyjacielowi, który bierze?”. Dla wielu osób jest problemem postępowanie wobec znajomych – bliższych lub dalszych – którzy biorą narkotyki.
Pierwszą moją myślą w sytuacji, w której słyszę powyższe pytania, jest refleksja: czy aby na pewno pytanie dotyczy znajomego, czy nie chodzi raczej o samego pytającego? Abstrahując od intencji i tak warto się zastanowić, co może zrobić kolega z klasy lub z pracy, przyjaciel albo brat/siostra narkomana lub potencjalnego narkomana.
Z całą pewnością nie należy dać się wciągnąć w grę „w narkomana”, opisaną przez Erica Berne’a w kategoriach analizy transakcyjnej*. Do gry w narkomana potrzeba kilku osób. W klasycznej odmianie jest ich pięć, ale wystarczą trzy lub cztery osoby. Zdarza się też, że jedną rolę odgrywa kilka osób. Najważniejszy w tej sytuacji społecznej nazywanej przez Berne’a grą jest Narkoman – oznaczmy go symbolem X – osoba biorąca narkotyki, choć niekoniecznie już uzależniona. Drugą ważna postacią jest Dostarczyciel – mówiąc brutalnie diler. Z punktu widzenia X to kolega, który załatwia towar. Kolejny gracz to Kozioł ofiarny – może nim być kolega z klasy, siostra/brat, a czasem matka X-a – generalnie osoba, która ponosi konsekwencje zachowań X-a (dokarmi go, kiedy tego potrzebuje, podpowie na sprawdzianie, okłamie rodziców). Często pojawia się w grze Oskarżyciel – osoba wyraźnie wskazująca, co X robi źle. Także tę rolę pełni z zasady ktoś bliski X-owi – rodzic lub partner życiowy. Piąta postać to Wybawca – ktoś, kto udziela X-owi pomocy. Często kimś takim jest lekarz lub wychowawca, czasem ksiądz. Opisaną konstelację relacji społecznych Berne nazywa grą, ponieważ większości „graczy” tak naprawdę nie zależy na zmianie sytuacji – spowodowaniu, by główna postać, czyli X, przestała brać narkotyki. Pełnienie opisanych ról jest satysfakcjonujące samo w sobie. Z każdą rolą związane są gratyfikacje wynikające wyłącznie z jej pełnienia: X czerpie satysfakcję z tego, że bierze, Dostarczyciel zarabia pieniądze, Kozioł ofiarny ma poczucie przydatności, Oskarżyciel kwitnie w poczuciu dobrze spełnianego obowiązku – walki o słuszną sprawę, Wybawca stara się pełnić swoją rolę zawodową. Kiedy po długich staraniach Wybawcy X przez pół roku utrzymuje abstynencję, obaj gratulują sobie sukcesu. Jednak X niepokojąco często wraca do narkotyków. Świat bez nich jest pusty także dlatego, że rozbity został dotychczasowy układ społeczny narkomana – jedyna konstelacja relacji, w której potrafi funkcjonować. Układ: Dostarczyciel – Kozioł ofiarny – Oskarżyciel – Wybawca.
Co możesz więc naprawdę zrobić dla kolegi biorącego narkotyki?
Przede wszystkim musisz uważać, by nie wejść w rolę Kozła ofiarnego. Nie płać rachunków przyjaciela – ani w dosłownym znaczeniu, ani w przenośni. Nie załatwiaj za niego jego spraw. Nie pomagaj w rozwiązywaniu jego problemów wynikających – bezpośrednio lub pośrednio – z brania. Jeśli narobił sobie kłopotów, powinien sobie z nimi radzić samodzielnie. Pomagając – tylko ułatwiasz mu branie. Im bardziej otoczenie społeczne pomaga komuś biorącemu narkotyki, tym pewniej będzie on brał. Tylko poniesienie konsekwencji brania środków odurzających może – poprzez dotkliwe działanie – zintensyfikować motywację narkomana (lub osoby jeszcze nie uzależnionej, ale nadużywającej narkotyków) do zaprzestania brania.
Poinformuj rodziców kolegi o fakcie brania przez niego środków odurzających. Jeśli dowiedzą się, że ich dziecko bierze, może uda się im zatruć mu życie w dostatecznym stopniu, żeby przestał brać. Czy miałbyś wątpliwości, żeby zawiadomić rodziców przyjaciela, gdyby zamierzał popełnić samobójstwo? Jeśli nie masz możliwości poinformowania rodziców, rozważ zwrócenie się do innych dorosłych, do których masz zaufanie. Może do wychowawcy, księdza, szkolnej pielęgniarki? Poproś któregoś z nich o radę. Absolutnie nie próbuj samodzielnie „leczyć” biorącego znajomego. Najprawdopodobniej poniósłbyś porażkę. Narkoman to bardzo dobry manipulant – w taki sposób „zakręci” swoim otoczeniem społecznym, że zacznie ono załatwiać jego sprawy. A część „współpracujących” znajomych zacznie z czasem brać narkotyki razem z nim. Natomiast jeśli nie będziesz chronić go przed konsekwencjami brania, może szybciej się otrząśnie.
Jeśli chcesz pomóc osobie, która dopiero zaczyna „przygodę” z narkotykami, to jedyne, co możesz zrobić, to starać się ciągnąć ją do środowiska ludzi wolnych od narkotyków. Ale tylko pod warunkiem, że nie będzie brała narkotyków w Twoim towarzystwie.
Jeszcze raz powtarzam: młody człowiek sam nie poradzi sobie z problemami kolegi związanymi z braniem środków odurzających. Jedyne wyjście to szukanie pomocy u zaufanego dorosłego – rodziców, lekarza, wychowawcy, księdza.